poniedziałek II tygodnia adwentu – paradoksy doksy

Łk 5,17-26
Przekład: 

17 I stało się Jednego z dni: i był On nauczający, i byli siedzący faryzeusze i nauczyciele prawa, którzy przyszli byli z wszystkiej miejscowości Galilei i Judei, i Jerozolimy, i moc Pana była, aby On leczył.

18 I oto mężowie niosący na łóżku człowieka, który był sparaliżowany, i szukali, aby wnieść go i położyć przed Jego obliczem.

19 I nie znalazłszy, którędy wnieść go przez tłum, wstąpiwszy na dom, spuścili go przez gliniany dach na leżance, w środek, przed Jezusa.

20 I zobaczywszy ich wiarę, powiedział:

„Człowieku, odpuszczone są ci grzechy twoje!”

21 I poczęli rozumować pisarze i faryzeusze, mówiąc:

„Kim jest ten, który wypowiada bluźnierstwa? Kto może odpuszczać grzechy prócz Samego Boga?”

22 Rozpoznawszy zaś Jezus rozumowania ich, rozsądziwszy, powiedział do nich:

„Czemu rozumujecie w sercach waszych? 23 Co jest łatwiejsze? Powiedzieć: Odpuszczają ci się grzechy twoje, czy powiedzieć Wstań i chodź?

24 Abyście zaś wiedzieli, że Syn Człowieczy władzę ma na ziemi odpuszczać grzechy, powiedział paralitykowi: Mówię ci: wstań i, wziąwszy leżankę swoją, idź do domu swojego”.

25 I wtem powstawszy przed nimi, wziąwszy to, na czym spoczywał, odszedł do swojego domu, wysławiając Boga.

26 I wszystkich ogarnęło uniesienie, i wysławiali Boga, i napełnili się strachem, mówiąc:

„Zobaczyliśmy dzisiaj paradoksy!”

Uwagi: 

17 „Jednego z dni” (mia ton hemeron) – wyrażenie to nawiązuje do opisu stworzenia Księgi Rodzaju (Rdz 1,4): pierwszy dzień stworzenia nie jest tam określony, jak zazwyczaj czytamy w przekładach, wyrazem „pierwszy” (liczebnikiem porządkowym), lecz liczebnikiem głównym „jeden” (gr. hemera mia). Mimo to często tłumaczy się to wyrażenie polskim „dzień pierwszy” przez analogię do kolejnych dni, które są już w oryginale okreslane liczebnikami porządkowymi („drugi”, „trzeci” itd.). Z tego nawiązania wynika, że uzdrowienie paralityka (człowieka nieruchomego) przez Syna Bożego jest tutaj odpowiednikiem nadania ruchu całemu światu przez Boga Ojca.

Wyraz egeneto („stało się”) również nawiązuje do tego samego wersetu Rdz 1,4: „I stał się poranek, i stał się wieczór, dzień jeden” - kai egeneto espera, kai egeneto proi, hemera mia.

Nawiązanie to zachowuje także Wulgata, tłumacząc wszystko, za Septuagintą, jak najdosłowniej: et factum est in una dierum. Przekłady współczesne, nie tylko polskie, mówią tutaj np. o „pewnym dniu” („a certain day”). Dosłowny tekst oryginału wiernie w tym miejscu zachowuje natomiast staropolski przekład ks. Jakuba Wujka SJ, mimo że jest to tłumaczenie z łaciny, a nie z hebrajskiego...

18 „Przed Jego obliczem” – tak tłumaczę tutaj hebraizm, którym jest przyimek enopion, w grece etymologicznie pochodzący od słów en („w”) oraz ops („wzrok”, „oblicze”). Przeważnie traktuje się jednak wyraz enopion jako zleksykalizowany, „zwykły” przyimek, oddając go polskim słowem „przed”. Zwyczajne greckie „przed” (emprosthen) pojawia się jednak zaraz obok, w wersecie 19, natomiast tutaj mamy nawiązanie do wersetu psalmu: „Szukaj Jego oblicza!” (Ps 27,8). O szukaniu Oblicza Jezusowego mówił też Benedykt XVI w Manopello.

21 „Poczęli rozumować” (erksanto dialogidzesthai) - mamy tutaj dwa czasowniki – pierwszy z rdzeniem słowa arche („początek”), a drugi z rdzeniem wyrazu logos (mimo że przyzwyczajeni jesteśmy do przekładu „słowo”, jedno z jego głównych znaczeń logosu to właśnie „rozum”). Znów kojarzy się więc niniejsze miejsce z początkiem – tym razem opisywanym przez pierwszy werset Ewangelii Janowej. Jest to początek wypaczony przez uczonych faryzeuszy i pisarzy, którzy swoimi knowaniami zaprzeczają bóstwu Jezusa. Ich rozumowanie zostaje jednak tutaj wykorzystane do postawienia ważnego problemu średniowiecznych teologów, zwanego nieco żartobliwie kwestią wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Otóż Pan Jezus swoim skierowanym do nich pytaniem przywołuje dylemat, czy jest łatwiej świat stworzyć, czy też odkupić. Czy ważniejsze jest stworzenie, czy odkupienie (nowe stworzenie)? Tak się złożyło, że Jego Osoba, sądząca świat przez wyodrębnienie jego poszczególnych elementów (apokritheis znaczy jednocześnie „osądziwszy”, „odróżniwszy” oraz „odpowiedziawszy”), łączy w Sobie obydwa te Boże działania, a mówią o tym tutaj wersety 22-24.

24 Ciekawym szczegółem jest tutaj czas przeszły czasownika „powiedział” (eipen). Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby Jezus przytaczał swoje własne, wypowiedziane wcześniej słowa. Czy więc jest to w tym miejscu scena uzdrowienia, czy też teologiczna rozmowa z uczonymi, uzdrowienie tylko przytaczająca? Wydaje się, że te dwie interpretacje wbrew pozorom nie wykluczają się nawzajem. Mamy tu chyba do czynienia ze spiralną konstrukcją czasu opowiadania. Przy stworzeniu wszystko dzieje się w „dniu jednym”, czyli na początku świata, a dzień ten rozwija się w czasie kolejnych dni, określanych już liczebnikami porządkowymi. Tak więc już tam chodzi o  przeszłość, ale powiązaną ściśle ze stworzonym "dzisiaj", z teraźniejszością. Tutaj byłoby podobnie. Uzdrowienie paralityka (człowieka – nazywanego przez tradycję mikrokosmosem) może być chyba odczytane jako przywrócenie ruchu, czyli życia świata – realizacją pierwotnego planu stworzenia.

25-26 Niezręcznie nieco brzmiące słowo „paradoksy” – kalka greckiej formy liczby mnogiej paradoksa – podkreśla tutaj pokrewieństwo greckiego oryginału z dwukrotnie występującym tuż obok czasownikiem doksadzein („wysławiać”). Wydawałoby się, że te dwa wyrazy oparte są na dwóch zupełnie różnych, przeciwstawnych wzajemnie aspektach pojęcia doksy: Z jednej strony czasownik doksadzo zawierałby nowotestamentowy sens doksy jako „sławy”, „chwały” – nazwijmy go roboczo „sensem obiektywnym”, to sens obecny również w Septuagincie i będący przekładem hebrajskiego wyrazu kawod. Natomiast wyraz paradoksa miałby inny, przeciwny zgoła i przeciwstawiony poprzedniemu sens, pochodzący ze znaczenia  doksy z pogańskej greki klasycznej, a tłumaczony kilkaset lat wcześniej jako „wrażenie” lub też „mniemanie” – powiedzmy, że to sens „subiektywny”, obecny np. w dialogach Platona. Problem jednak jest taki, że Boga obiektywnie wysławiają (doksadzo) ci, którzy ujrzeli jego (subiektywne?!) paradoksy! Poza tym już w Biblii Hebrajskiej „obiektywny” wyraz kawod odnosi się do rzeczywistości bardzo konkretnej, która daje się przeważnie zobaczyć, a więc jest i ściśle powiązana z ludzką, „subiektywną” (czyli podmiotową) percepcją oraz, tym samym, z klasycznym sensem tego słowa („wrażenie”). Mamy więc paradoks doksy – w samym znaczeniu tego słowa jest ukryta tajemnica nadprzyrodzonego, obiektywnego Bożego objawienia, ujawniającego się w subiektywnie odbieranym przez ludzi świecie natury.

„Dzisiaj” (semeron) – również „tegoż dnia”: słowo to jest zamknięciem ramy całego wydarzenia i nawiązuje do początkowego „jednego dnia” (hemera mia). Znowu łączyłbym je też z odczytaniem historii zbawienia jako kontynuacji historii stworzenia.

Komentarze

„Paradoksy dnia dzisiejszego” rzeczywiście zgrzytają w tekście, ale może ta kalka nie jest taka zła. Nie piszesz nic o tym, jaka jest relacja greckiego słowa do polskiego „paradoksu”. Po polsku paradoks oznacza coś nieoczekiwanego, niewiarygodnego, sprzecznego z opinią powszechną. PEF podaje, że pochodzi od [pará] – wbrew; [doksa] – mniemanie, sąd, opinia, przypuszczenie. Nie znam greki, ale przedstawiona tu etymologia znosi klasyczne znaczenie „doksy” jako mniemania. „Paradoksa” (nie-mniemania) odnosiłyby się zatem do sensu obiektywnego. Pozostaje pytanie, co takiego wbrew pozorom zaskakującego widzieli tamtejsi ludzie. Myślę, że obszarem doksy jest rozumowanie faryzeuszy, dla których Jezus nie jest kimś, kto może uleczyć paralityka ani tym bardziej odpuścić grzechy. Jezus działa jednak paradoksalnie i obala ten sąd. A skoro jednak może uzdrawiać i odpuszczać grzechy, to kim właściwie jest? Nic dziwnego, że samo pytanie napełniło wszystkich uniesieniem i strachem.

Co do kawod Jahwe, to bardzo podoba mi się jej definicja jako „nadprzyrodzonego, obiektywnego Bożego objawienia, ujawniającego się w świecie natury”. Pierwsze skojarzenia z Bożą chwałą (przynajmniej moje) łączą się z jakimś nawałem wspaniałości, z zastępami aniołów, z chórami z mszy Bacha czy Vivaldiego, błyskami światła i grzmotami. Wydaje mi jednak, że gloria Dei to raczej Bóg, który się objawia niekoniecznie w tak spektakularny sposób, ale właśnie poprzez stworzenie. Według mnie bardzo bliskie jest to pojęciu teofanii.

„Co jest łatwiejsze? Powiedzieć: «Odpuszczają ci się grzechy twoje», czy powiedzieć «Wstań i chodź»? (Mt 5,23)

To pytanie wydaje się retoryczne, ale ja naprawdę nie znam odpowiedzi. Z jednej strony łatwiej uzdrowić ciało niż duszę. Ale z drugiej łatwiej powiedzieć „odpuszczają ci się grzechy twoje”, bo tego i tak nikt z obecnych nie zweryfikuje. Może ktoś mi to wreszcie rozjaśni?